Gnostycy.com
O Firmamentach
Firmamenty to po pierwsze strefa wymiany poglądów na doniosłe tematy filozoficzne, jakimi są nasza kondycja na Ziemi, natura istnienia, natura Boga, marzenia, wieczność po Ziemskim życiu, istota szczęścia, sztuka, dusza i wszystko to, co zdaje się najistotniejsze w największym możliwym pojmowalnym wymiarze, a co często zakopane jest pod ciężarem codziennych nierzadko trudnych i absorbujących, a nieraz i żmudnych, sytuacji.
Gnostycy Bogini to tytuł napisanej przez nas (Vifilit oraz Sathyria) powieści, której fragment stanowi motto niniejszej strony, a która w chwili obecnej rozpoczyna poszukiwanie wydawcy. Stanowi ona fabularną wersję starożytnej myśli gnostyckiej w postaci współczesnego mitu sięgającego do źródeł literatury fantasy oraz science-fiction, a także klimatu poetyckiego, przywodząc chwilami na myśl obrazy Zdzisława Beksińskiego (przedstawienie przestrzeni tzw. Ogrodu Wewnętrznego było natchnione jego twórczością).
Firmamenty to zatem także pewna wizja idealnego świata – Rajskiego Ogrodu – w którym oryginalnie zostaliśmy powołani do istnienia, lecz jakimś przykrym trafem, lub też za sprawą niegodziwego spisku Węża (jak przedstawione to zostało w powieści) utraciliśmy go na jakiś czas i zostaliśmy zrzuceni w kosmos, zesłani, czy też porwani. Firmamenty Ogrodu, lub dokładniej Świata Ogrodów, który opisany został przez nas w powieści i który bynajmniej nie składa się z zastępów chórów anielskich, lecz jest rasowym światem ze wszystkimi swoimi przejawami (choć nie tak ułomnym jak otaczający nas świat kosmosu) - są więc przestrzenią właściwą, przestrzenią, w której byliśmy szczęśliwi i przede wszystkim wolni.
Firmamenty oznaczają różnorodność symbolizowaną przez tęczę kolorów – od najciemniejszych po najjaśniejsze. W kreowanej przez nas w powieści wizji Ogrodu Rajskiego są zarówno klimaty anielskie jak i demoniczne (patrz. obrazy Hieronimusa Boscha), a pomiędzy nimi niewyobrażalnie szerokie pasmo łagodniejszej różnorodności. Tak wielki wybór daje poczucie przynależności, a jednocześnie wolności. Świat pod Firmamentami nieba to nieograniczony świat kreacji, który można poznawać i przemierzać całą wieczność i zawsze pozostanie coś nowego do odkrycia i do przeżycia.
Komos w tym wszystkim jawi się natomiast jako przestrzeń niewoli zapomnienia, upadku. Biblia mówi, że Bóg wygnał człowieka z Raju za skosztowanie zakazanego owocu, my mówimy, że Raj zostały przez ludzi opuszczony poprzez zjedzenie zatrutego owocu - poznania dualistycznego w swej naturze, ekstremalnego świata komosu - rzekomej wiedzy o dobru i złu i że jabłko to podsunęła nam podstępem istota, która upadła jeszcze wcześniej. I to właśnie owa istota posiadła moc nad nami, zabierając nas do swej krainy smutku i śmierci (czytaj kosmos), abyśmy dzielili z nią jej upadek, abyśmy służyli jej i czcili niczym prawdziwego Boga.
Jednakże oryginalnym Bogiem, stwórczym dobrem, które nas powołało do istnienia z samego siebie musiał być raczej pierwiastek żeński. Nie jest to kwestia feminizmu, lecz archetypu. Po ukazaniu się rozprawy Roberta Gravesa istotę tę nazywa się Białą Boginią, my nazywamy ją w powieści Samoistną, Wyrocznią, Panią Ogrodu oraz po prostu Railielah, podkreślając fakt, że jest ona istotą jak każdy z nas, subiektywną, posiadającą uczucia, jedynie większą. To ona jest Panią Rajskiego Ogrodu, prawdziwej ziemi naszego pochodzenia. Ziemi realnej, żywej, pięknej, pełnej życia, istot, ras, stworzeń, miast, krain, nauki, magii, mórz, oceanów itd.
W kosmosie natomiast rządzi męski pseudo-bóg, przez gnostyków zwany Demiurgiem, którego nie sposób nie skojarzyć ze starotestamentowym okrutnym Jahwe sprawiedliwym, Jahwe mściwym, Jahwe zaborczym i wybierającym spośród ludów tych, którzy najwierniej mu służą, jednocześnie niszcząc bez powodu tych, którzy go nie wyznają.
I teraz nasuwa się największe pytanie, pytanie wiążące się bezpośrednio z bestsellerowym Kodem Leonarda Da Vinci Dana Browna – pytanie brzmiące następująco – którą z wymienionych istot miał na myśli Jezus mówiąc o Bogu, którego natura to Miłość? Raczej nie mógł mieć na myśli Jahwe okrutnego wystawiającego swoje najwierniejsze sługi na najcięższe i najokrutniejsze próby (patrz. Hiob, któremu odebrał wszystko, by sprawdzić, czy nadal będzie mu wierny, Abraham składający ofiarę z własnego syna Izaaka).
Nie sposób przyjąć katolickiej interpretacji utożsamiającej obie siły. I to właśnie zdaje się jednym z największych, o ile nie największym „szwindlem” zachodniej kultury, że Jezus, który na każdym kroku podkreślał inny świat, inne życie, niebo, w którym mieszkań jest wiele, który własnym przykładem pokazał, że życie w kosmosie nie jest naszą właściwą egzystencją, lecz jest nią powrót do istoty, która uważa nas za własne dzieci (a może raczej własne cząstki), uczyniony został przez pewnych wpływowych ludzi symbolem patriarchalnego kościoła, któremu (o ironio!) przewodzi okrutny Jahwe (!).
Jednym z naszych największych postulatów jest zatem – nie ufaj nikomu, lecz myśl samodzielnie, podważaj, rozważaj, wsłuchaj się w samego siebie i nie bój się myśleć w sposób kategoryczny i idealistyczny zgodnie z własnym osądem. Przyjmowanie otaczających nas realiów za podstawę, podczas gdy mogą właśnie stanowić (i według nas stanowią) cały problem i rzecz nienaturalną, nieodpowiednią i narzuconą od razu zakłada nam myślowe kajdany. Może zatem tego rodzaju założenia – założenie że pochodzimy z kosmosu, że nie ma innej rzeczywistości poza nim itp. – są po prostu błędnymi założeniami. Wyzwolenie się z okowów ograniczeń wyobraźni i myślenia prowadzi do odkrywania prawdy o nas, a w prawdzie o nas – wierzymy jak wierzyli już inni przed nami– istnieje prawda o wszystkim.
I tak właśnie od gnostycyzmu doszliśmy do pojęcia gnozy – autooświecenia, samotnej ścieżki odkrywania prawd poprzez samego siebie. Wierz w siebie i swoje zdanie, ale upewniaj się, że jest ono rzeczywiście twoje. Może to i duże wymagania jak na współczesnego człowieka przyzwyczajonego do gotowych opinii serwowanych na tacy przez media wszelkiego rodzaju i ze wszystkich stron, nie mówiąc już o wszelkich książkowych autorytetach.
Ta samodzielność to właśnie inny wymiar gnostycyzmu – a raczej metoda – którą z całego serca polecamy wszystkim. Każdy człowiek powinien czuć się odpowiedzialny za własne myślenie, mimo iż system kształcenia zamiast rozwijać to poczucię i tę samodzielność zdaje się na każdym kroku je podkopywać, podkopując jednocześnie pewność siebie człowieka. Bezmyślną konsumpcyjną masą o ileż łatwiej sterować? Niech to pytanie zakończy ten krótki wstęp i zachęci do podważania własnych myślowych schematów, do odrodzenia, wyzwolenia i odnalezienia w sobie pojęcia wieczności, którym pokonamy czasowość, upadek i śmierć.
Sathyria