Tak dla ciekawostki chciałbym zaznaczyć, że kościół jest autorytetem i mówi, co jest autentyczne, a co nieautentyczne. Także mówi nam, co jest dobre, a co złe, i przez większość katolików ta nauka jest tą największą w Polsce. Chciałbym przypomnieć, że ten sam kościół kiedyś, np. 1000lat temu też mówił, co jest dobre, a co złe. Jednak pomiędzy dzisiaj, a 1000lat temu była różnica: wtedy dobrem było palenie na stosie heretyków, zabijanie innowierców(za coś takiego od razu trafiało się do raju!). Dzisiaj istnieją prawa człowieka, które powstrzymały kościół przed następnymi zbrodniami. Dualizm dobra i zła służył kościołowi doskonale do manipulacji ludźmi, by pozbywali się innowierczych rywali.
Jednym z takich rywali byli Katarzy, była to religia gnostycka- ludzie ci wierzyli, że świat materialny powstał przez szatana bądź demiurga- złego boga. Swoimi słowami przyciągali bardzo dużą ilość ludzi do tego stopnia, że kościół zareagował i kazał wyrżnąć ich w pień. Najbardziej symbolicznym końcem katarów było spalenie ich przedstawicieli w zamku Montsegur w 1244r, jak dobrze pamiętam ci heretycy, mieli kilka opcji przedstawionych przez kościół: oddać się w ręce kościoła i poddać się każe, która miała ich oczyścić, jednak przed tym mieli przejść na chrześcijaństwo (zamknęli by ich w pomieszczeniach 1 metr na 1 metr wysokości 1 metr, siedząc w takim pomieszczeniu po pewnym czasie zapewne zaczęlibyście błagać o śmierć), lub oddać się w ręce kościoła i zostać spalonym na stosie, albo nie poddać się i tym samym spowodować śmierć wszystkich ludzi w owym zamku (wszystkich, którzy się tam ukrywali). Katarzy poszli w ogień i nie wyrzekli się swojej wiary jak wiele innych religijnych organizacji, sekt itp.
Kościół uważa, że źródła takie jak apokryfy są nieautentyczne. Były one "tak" nieautentyczne i przeszkadzały "tak" kościołowi, że ten szukał i niszczył wszelkie egzemplarze apokryfów. Praktycznie wymazując z historii wiele dzieł. Choć wiadomo, że istniało koło 20-21 ewangelii dziś znamy niewiele, a tak właściwie tylko fragmenty niektórych.
Największym źródłem wiary w kościele zawsze była biblia,(i nie spadła od aniołków) została złożona według potrzeb kościoła, by jemu dobrze służyć w przyszłości za fundament tej instytucji, na pierwszych soborach nicejskich. Biblie uważają za autentyczną, bo w końcu to ich dzieło, miało ogromną liczbę autorów, i nikt tak naprawdę nie wie ile razy była zmieniana, tłumaczona i upraszczana.
A jak piszą ci przegrani?
I tu mamy fragmenty jedne z ocalałych apokryfów, bardzo polecam.
Apokryfy cóż są dla mnie wiarygodne. Pochodzą z III wieku n.e i nie były zmieniane. Były tępione i palone, niszczone. Kościół w tamtych czasach nie miał racji zabijając tylu ludzi, czemu miałby mieć paląc te teksty? Po prostu bał się ich, one nie pasowały do kościoła, tak samo jak ci wszyscy ludzie.
Dorianus
Apokryf (gr. ἀπόκρυφος, apókryphos - ukryty, tajemny) – określenie używane w starożytności niechrześcijańskiej w stosunku do tekstu religijnego lub filozoficznego w hellenistycznych religiach misteryjnych oraz systemach filozoficznych o charakterze hermetycznym. Apokryfy były szeroko rozpowszechnione aż do schyłku starożytności na terenie cesarstwa rzymskiego, szczególnie w jego wschodniej części w postaci nurtu religijnego zwanego gnostycyzmem. Jednakże w tym ostatnim przypadku zagadnienie związane z apokryfami łączy się już z chrześcijaństwem, co wynika z charakteru samego gnostycyzmu. W tym kontekście termin 'apokryf' w kręgach filozoficzno-religijnych oznaczał, że do poszczególnych ksiąg mają dostęp tylko osoby wtajemniczone, posiadające określoną wiedzę (gnosis), niedostępną dla profanów. W Kościołach protestanckich księgi te są określane jako pseudoepigrafy.
Termin apokryf funkcjonuje również poza kontekstem religijno-filozoficznym w znaczeniu bardziej ogólnym, określającym teksty niepewnego pochodzenia, autentyczności. Termin ten stosuje się do utworów o fałszywym pochodzeniu, czyli nie od autora, za którego jakieś dzieło uchodzi, utwór "wydobyty z ukrycia", także rzekomo (np. cykl Witolda Jabłońskiego "Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer"), rzekomo autentyczny ("Apokryfy" Stanisława Lema to zbiór recenzji i wstępów nieistniejących książek). Termin ten stosuje się zarówno do utworów o naprawdę nieustalonym pochodzeniu, autorstwie i autentyczności, ale także dla tych, dla których ich "apokryficzność" jest doskonale znana i zamierzona przez, chociażby, autora.